piątek, 23 września 2011

Brak transmisji

Ze względu na wyjazd na zawody wojskowe sobotnie relacje nie będą możliwe.

Przepraszamy  ;)

P.S. Trzymać kciuki  ;)

czwartek, 22 września 2011

środa, 14 września 2011

Zakonczenie ankiety - przedstawienie zwycięzcy





Zakończyło się głosowanie w ankiecie na najlepszy zespół polskiego pochodzenia. Spośród wymienionych grup największą liczbę głosów zdobyła COMA zdobywając 57% głosów, której gratulujemy  ;)
na drugim miejscu uplasował się Myslovitz z 10% głosów, a 5% uzyskał Lady Pank!!!
26% ankietowanych stwierdziło, ze jest to inny zespól niż te, które zostały wymienione do głosowania. Dziwić może fakt, że Behemoth nie zdobył żadnego głosu, choć jest uznawany za najbardziej znany poza granicami Polski. Takim samym wynikiem głosowanie zakończyła grupa Perfect oraz Legnicki, mało znany zespół Anastasis.


Historia zespołu COMA w skrócie:

Zespół Coma powstał w czerwcu w 1998 roku.
Nazwa to zupełnie przypadkowe słowo. Zadecydował o tym rzut monetą.
Muzycy musieli wybrać nazwę zespołu, ponieważ byli umówieni na wywiad w Radio Łódź.
Początkowo określali swoją grupę jako Voo Doo Art(czas pierwszych prób), nazwa ta jednak nie przyjęła się.

Zespół został założony przez Dominika Witczaka (gitara) i Tomasza Stasiaka (perkusja). Osobnicy ci grali wcześniej w zespole o tajemniczej nazwie Ozoz (wspólnie, z niewystępującym już w Comie Wojciechem Grendą).
Po rozpadzie Ozozu, tandem Witczak-Stasiak próbował założyć zespół, w którym chłopaki planowali grać muzykę, wzorując się na Illusion, Pearl Jam, Led Zeppelin, itd. Problemem okazało się znalezienie basisty.
Mimo usilnych starań nie mogli porozumieć się z kandydatami na tak zaszczytne stanowisko.
Po dość długim czasie Bóg zesłał im Rafała Matuszaka, który oprócz tego, że był całkiem niekulawym muzykantem, do tego rozrywkowym, to jeszcze okazało się, że mieszka 300 metrów od Witczaka. Nastąpił okres wzajemnych fascynacji. Próby odbywały się kilka razy w tygodniu.
Witczak, Stasiak i Matuszak stwierdzili, że będą grać razem do końca życia, po czym podcięli sobie żyły i...
...wymieszali krew.
Tak powstała hybryda funkcjonowała jako wspomniane już Voo Doo Art.
Następnie do zespołu dołączył Wojciech Grenda (podobno wykonał telefon do Witczaka mówiąc, że jest gotów do współpracy od zaraz). Muzycy przyjęli go z radością. Przyjaźń zrodziła się bardzo szybko. Stasiak i Witczak znali już dobrze Grendę z Ozozu. Do pełni szczęścia brakowało kogoś, kto umie śpiewać.
Niestety tutaj wymagania były największe. Stasiak, Witczak i Grenda występowali wcześniej w zespole z Agnieszką Unczur, osobą, która śpiewała lepiej niż większość wokalistek słyszanych w radio.
Panowie "skażeni" wysokim poziomem osoby odpowiedzialnej za stanowisko przy mikrofonie mogli zdecydować się tylko na postać, która śpiewałaby podobnie bądź lepiej. Bóg zlitował się po raz drugi.
Matuszak wspólnie z Witczakiem (mimo istniejącego już Voo Doo Art) występowali w zespole De Ja Vi (gitara + bas + 3 panie wokalistki), którego próby odbywały się w pomieszczeniach harcerskiego hufca, gdzie często pojawiał się Piotr Rogucki (harcerz). Ich spotkanie musiało nastąpić.
Muzykanci z De Ja Vi doszli do wniosku, że warto spróbować z uzdolnionym wokalnie młodzieńcem. Pomija się tutaj fakt, że tych trzech panów znało się z Technikum Elektrycznego i pewnie nie przyszło im wtedy do głowy, że będą grać razem w zespole.
Po pierwszej próbie okazało się, że wybór był trafny...
Nastąpiły długie miesiące zmagań nad komponowaniem muzyki. Wypito wiele różnej maści trunków, które pomagały w zacieśnieniu współpracy zespołu.
Wszystko szło niby w dobrym kierunku. Po latach tłustych nastąpił bardzo przykry "wypadek". Z zespołu został usunięty Wojciech Grenda. Do zespołu niebawem dołączył Marcin Kobza, popularny w łódzkim półświatku muzycznym. Kobez był już znany jako wytrawny gitarzysta, grał z zespołami takimi jak Pig Bit, Second Hand i innymi, których nazw prawie nikt już nie pamięta. Wybór okazał się trafiony w dziesiątkę.
Pod koniec 2003 roku, nastąpiło niesamowite wydarzenie, którym było podpisanie kontraktu z BMG Poland. Zaraz po tym Coma rozpoczęła nagrania do debiutanckiej płyty - "Pierwsze Wyjście z Mroku". Nagrania trwały na przełomie listopada i stycznia 2004. Choć brzmi to niewiarygodnie, wszystkie instrumenty zostały nagrane pomiędzy 12 a 18 listopada 2003, w Łodzi oraz podczas 3 ostatnich dni stycznia 2004, w Gdańsku. Chore gardło wokalisty, nie pozwoliło w listopadzie na nagranie wokali. Sztuka ta udała się podczas 4 zimnych, grudniowych dni 2003 roku, w Łodzi oraz Radio Gdańsk. Wypracowany w pocie czoła, warty poświęcenia, materiał muzyczny zawarty w kilkunastu utworach, znalazł się w sklepach 17 maja 2004. Jak się okazało materiał został zauważony przez fanów, co zaowocowało dużą frekwencją podczas koncertów, które organizował nowy menago zespołu Robert Kurpisz. Docenili również "Pierwsze Wyjście z Mroku" ludzie z tzw. "branży", przyznając wydawnictwu "Fryderyka" w kategorii Album Roku - Rock.

W roku 2005, podczas przerw w koncertach zespół rozpoczął pracę nad nowym materiałem, często "wypróbowując" nowe utwory podczas występów na żywo. Tak zrodził się drugi krążek "Zaprzepaszczone Siły Wielkiej Armii Świętych Znaków". Premiera albumu miała miejsce 29 maja 2006 r i bodaj przez kilka tygodni utrzymywała się na 1 miejscu Oficjalnej Listy Sprzedaży (OLIS) aby wkrótce uzyskać status Złotej Płyty. I podobnie jak do pierwszego albumu, docenili album słuchacze, wybierając "Zaprzepaszczone Siły Wielkiej Armii Świętych Znaków" płytą roku Antyradia. Podczas XIII Przystanku Woodstock zespół odbiera z rąk Jurka Owsiaka ZŁOTEGO BĄCZKA, nagrodę publiczności. Szacowne grono muzyków, dziennikarzy muzycznych i krytyków ponownie uhonorowało zespół Fryderykami. Tym razem "Fryderyki" za Album Roku Rock/metal oraz Grupa Roku.

W roku 2007 zespół wystąpił w roli supportu przed Linkin Park, Pearl Jam oraz Tool.

W tym samym roku, latem rozpoczęły się prace nad nowym materiałem. Zespół po kilkuletniej działalności koncertowej, zaszył się w Jaworkach w "Muzycznej Owczarni" i pod opieką cudownej rodziny właściciela, w ciszy i spokoju, w centrum Pienin, rozpoczął mozolną pracę nad materiałem. Po powrocie z gór, materiał szlifował się jeszcze na próbach zespołu. W 2008 r. miejsce Tomasza Stasiaka za bębnami zajął Adam Marszałkowski, znany m.in. z innej łódzkiej formacji Normalsi. Adam czynnie uczestniczył w tworzeniu materiału na nowy album zespołu. Materiał nagrany został między kwietniem, a wrześniem 2008 roku. Album "Hipertrofia" miał premierę 10 listopada 2008 r. Zespół wyruszył w kolejną dużą trasę koncertową promującą album. Zespół odwiedził ponad dwadzieścia miast wypełniając sale po brzegi. Rok 2009 to dalsze koncerty promujące Hipertrofię oraz kilka prestiżowych nagród - Podwójna Platyna dla "Hipertrofii, Trzy Fryderyki 2009 (Zespół roku, Album roku - rock oraz Wokalista roku - Piotr Rogucki. Grupa została także wyróżniona podczas Eska Music Awards.
W tym samym czasie, na początku 2009 roku, Coma otrzymała propozycję od Orkiestry Symfoników Gdańskich, aby w noc Świętojańską zagrać wspólny koncert w towarzystwie orkiestry symfonicznej właśnie. Nad aranżacjami zasiedli wspólnie bracia Szczypiorscy - Andrzej (dyrygent) oraz Marcin (wiolonczela). Efekty wspólnych prób, nieliczni mogli usłyszeć i zobaczyć 23 czerwca 2009 roku na Targu Węglowym w Gdańsku.
Tuż po tym koncercie miały miejsce dwa, ważne wydarzenia dla Comy. Jeszcze w czerwcu muzycy podpisali nowy kontrakt płytowy z Mystic Production. Rozpoczęły się również, zakrojone na szeroką skalę przygotowania do zarejestrowania pierwszego w swojej historii koncertu na potrzeby wydawnictwa COMA LIVE. Koncert odbył się 9 grudnia 2009 roku, a wydany został 22 marca 2010 roku nakładem Mystic Production.
Równolegle muzycy w każdej wolnej chwili, zamykali się w studiu, przygotowując anglojęzyczną wersję albumu Hipertrofia, którego premiera pt. "Excess" miała miejsce 11 października 2010 w całej Europie. Ciekawostką jest fakt, że polscy fani, album "Excess" mogą zakupić tylko na stronie wydawcy Mystic Production oraz w sklepiku podczas tras koncertowych zespołu.
W wakacje 2010 zespół wraz z realizatorem Tomaszem "Zed" Zalewskim, pracowali nad materiałem Coma Symfonicznie, który zarejestrowano podczas wspólnego występu z Orkiestrą Symfoników Gdańskich 23 czerwca 2009 r. Ten pamiątkowy album miał swoją premierę 1 października 2010 roku, a promowany był drugim już wspólnym koncertem w towarzystwie wspomnianej już orkiestry, tym razem w Warszawie w Amfiteatrze w Parku Sowińskiego - 25.09.2010.
Współpraca z muzykami Orkiestry Symfoników Gdańskich zaowocowała kolejnym projektem, którego efekt można było zobaczyć podczas trasy akustycznej Power Off Coma.
Obecnie trwają prace nad najnowszą płytą tego wykonawcy. Najnowszą płytę zapowiada Singiel "Na pół".

Singiel „Na Pół" zwiastuje czwarty studyjny album zespołu Coma, który znajdzie się na półkach sklepowych 17.10.2011. Na płycie będzie dwanaście utworów trwających łącznie 55 minut. Sami muzycy mówią o najnowszym krążku: (...) stojący w opozycji do poprzednich dokonań, neokonceptualny, niesymetryczny i ryzykowny, ale jednocześnie mocno powiązany ze wszystkim co robiliśmy do tej pory (...).

...Coma gra dalej.....



środa, 7 września 2011

Kolejna wojna z Niemcami

Wczoraj cała piłkarska Polska była o krok... o kilka sekund od historycznego zwycięstwa nad Reprezentacją naszych zachodnich sąsiadów... No właśnie... ale jak zawsze czegoś brakowało...

Wczorajszego wieczora wszyscy kibice zgromadzeni na PGE Arena, de facto najpiękniejszym stadionie przygotowanym na Euro 2012, widzowie zgromadzeni przed telewizorami w domach, pubach i innych miejscach byli w euforii kiedy to Kuba wykorzystał "jedenastkę"... wydawało się, ze już nic nie może się w tym meczu wydarzyć! Wawrzyniak... bo teraz o nim będzie mowa... zawodnik Legii, były gracz Panathinaikosu, (zawieszony za "nieumyślne" stosowanie środków dopingujących) wrócił do Reprezentacji i w najważniejszym momencie zapomniał jak się biega i wylądował na trawie, a Niemcy strzelili bramkę na wagę remisu. Osamotniony Cacau wpakował piłkę do siatki z 3 metrów!!! Kto do cholery krył tego murzyna?! aaa... faktycznie! Głowacki! Gdzie on w tej chwili był? w szatni!!! po idiotycznym faulu dostał drugą żółta kartkę i opuścił boisko. Zdecydowany antybohater nie tylko tego, ale wielu meczów Reprezentacji! Jakim cudem ten facet gra w zespole, w którym teoretycznie powinni grać NAJLEPSI Polacy?! Przyjęcie piłki w polu bramkowym pod nogi niemieckiego zawodnika, "podanie" do Perquisa, po którym znów nerwowo zrobiło się w naszym polu karnym, IDIOTYCZNY(!) faul w polu karnym, po którym na tablicy widniał wynik remisowy, aż w końcu czerwona kartka w 81 minucie. Przecież to trzeba być debilem!!!

Na drugim biegunie Znakomity Wojtek Szczęsny. Zagrał wprost fenomenalnie! wybronił nam mecz. Gdyby nie jego fenomenalne interwencje, już po 5 minutach mogliśmy przegrywać 2:0. Bramkarz Arsenalu po raz kolejny pokazał, ze zasługuje na miano zawodnika "światowej klasy"! Jeśli będzie się rozwijał w takim tempie, jego gra w Arsenalu niebawem dobiegnie końca, a on sam założy koszulkę w Manchesterze, Barcelonie lub Madrycie...

Wynik 2:2 na pewno pozostawia niesmak wśród kibiców ale gdyby nie znakomite interwencje bramkarza, gdyby nie zmarnowane 3 znakomite sytuacje Peszki, gdybyśmy grali do końca w pełnym składzie...
gdyby, gdyby, gdyby...
Znów to "gdybanie"...
Odegramy się w Finale Euro 2012  ;D

niedziela, 4 września 2011

Coma & Myslovitz

2 września o godzinie 20:00 rozpoczął się koncert dwóch najlepszych Polskich zespołów Rockowych. Na deskach słynnego już Amfiteatru w Opolu, jako support, wystąpiła Opolska grupa "No Public". Jak na rozgrzewkę nie było najgorzej  ;)
Po 20 minutach zakończyli swój występ, a chwilę później na scenę wkroczyła COMA :D
Ekhart, Trujące rośliny, Transfuzja, Tonacja, Cisza i Ogień, Pierwsze wyjście z mroku, System, Święta... To tymi utworami zaszczyciła nas łódzka grupa tego wieczora. Oczywiście nie mogło zabraknąć Spadam, zagranego na bis.

Myslovitz zaprezentowało kilka kawałków z nowej płyty, ale nie zabrakło starego, dobrego grania. Peggy Brown, Sprzedawcy marzeń, Długość dźwięku samotności, Dla ciebie... Dali czadu!

BARDZO udany koncert!! jednak zdecydowanie zbyt krótki!!!
4 godziny Rockowego grania i kilka minut po północy wyruszamy do domu. w Legnickim Polu meldujemy się o 2:25.

Oczywiście podziękowania dla ekipy!
Pieluś, Lesiu, Kosa, Carlos! Do następnego razu!